niedziela, 31 lipca 2016

Komu jaki pies?


Kiedyś byłam zapaloną koniarą. Po jakimś czasie, wielu przebojach, rozczarowaniach i latach frustracji doszłam do następujących wniosków: nie ma sensu angażować się w koniarstwo bez własnego konia, bo co ugrasz to ci spieprzą. Konie zostawiły w moim życiu bolesną pustkę, którą z powodzeniem wypełniły dopiero psy, a dokładniej psiarstwo szeroko pojęte. Poza pustką, konie zostawiły też wspomnienie wyjątkowo toksycznego środowiska, pełnego szyderstwa i wszechwiedzy. Oczywiście, że poznałam wielu WSPANIAŁYCH ludzi, ale odwiedzane przeze mnie szkółki i ośrodki zwykle pełne były intryg i podziałów przy których wersalskie manipulacje to pikuś. Wchodząc w psiarstwo byłam zaskoczony pozytywnością środowiska. O naiwna ja! Prawie trzydziecha na karku, a nadal nie przyswoiłam prostej prawdy, że wszędzie i zawsze trafisz na klejnot i na mendę, a najgłośniej wrzeszczą Ci, których najmniej należy słuchać.

Nie jesteś mnie godzien. Patałachu.

Ostatnio wciąż, do znudzenia wałkowany jest temat maliniaków i innych owczarków "twardszych i z linii użytkowych". Do niedawna to samo miało miejsce u borderów - może nawet nadal ma, trudno mi powiedzieć, bo więcej u mnie malin, holendrów i ON-ków, niż czegokolwiek innego. Otóż, moi kochani, jeśli jeszcze tego nie wiecie, to Wam powiem - nie powinniście nawet myśleć o malinie, jeśli nie mieliście maliny, nic to, że krzyczą to głównie Ci, którzy wcale nie wyrośli w domu hodowcy belgów. Pewnie prychnęłabym pogardliwie, wszak malina wypadła z moich planów, ale podobne teksty słyszę osobiście. Nie jest tajemnicą, że marzę o użytkowym niemcu, ani że poczyniłam pewne kroki, by to marzenie zrealizować. Nie jest też tajemnica, że to, co obecnie mam w domu jest słodkie, urocze, bezmózgie, i  w typie, o zgrozo, eksteriera - ergo, gówno wiem o użytkach. Natomiast absolutnie nie zgadzam się z tym, że w takim razie nie powinnam brać użytka. Jeśli nie będę sobie radzić, to zacznę szukać pomocy i wydaje mi się, że jest to postawa większości zaangażowanych psiarzy, co prowadzi do prostego wniosku - nic innym do tego, co ktoś taki sobie bierze pod dach. I jak rozumiem niechęć do dania psa o silnych popędach standardowemu Kowalskiemu, który chce psa, bo modny i "ostry", więc doskonale będzie sobie radził bujając w oparach frustracji podczas trzeciego okrążenia bloku, tak pojąć nie mogę odmawiania praw do psa komuś, kto chce z tym psem coś robić i wie, że potrzeby futrzaka zaspokoić trzeba, a wygenerowane problemy rozwiązać. 

Żeby być jeszcze bardziej kontrowersyjną powiem, że wcale nie uważam, że potrzeby najbardziej pracującego z pracujących psów muszą być realizowane w sporcie, a to, że ja mam pewne sportowe plany wobec mojego psa ABSOLUTNIE nie przekłada się na konieczność posiadania takowych przez wszystkich. Tak, szczeniaki to wizytówka hodowli i nie dziwię się, że nastawiony na sport hodowca chętniej odda smarka do sportowego domu, ale psu to dokładnie wszystko jedno, czy stanie kiedyś na podium, czy nie. Zabawy węchowe, które uskuteczniałam poza jakimkolwiek regulaminowym postępowaniem z kundlo-niemczurem wujka były dla niego równie satysfakcjonujące, co kwadrat dla Sheali - a przypuszczam, że nawet bardziej, bo Joxer był psem pracującym chętnie i radośnie z nieogarniętą nastką za sam wylewny socjal. I pomimo moich różnych planów i ambicji chcę użytka głównie dlatego, że chcę psa chętnie podejmującego zaproponowaną aktywność, nadążającego za moim trybem życia i - uwaga, przygotujcie kamienie i weźcie dobry zamach - podobającego mi się również zewnętrznie. Co więcej, uważam, że skoro ktoś jest psiarzem klasyfikowalnym jako "świadomy" ma święte i niepodważalne prawo wziąć psa czyjejś najukochańszej w świecie rasy i prowadzić go zupełnie inaczej, niż ktoś uważa za optymalne - jak długo nie godzi to w dobrostan zwierzaka (dobrostan, nie czyjeś wyobrażenie o nim), tak długo nikogo nie powinno to obchodzić. Któregoś razu jedno dziewczę zostało zjechane  w niemczurowej dyskusji, bo w powodzi zdjęć z IPO wrzuciło zdjęcie ON-ka z dyskiem - zabawą niegodną, gdyż każdy prawdziwy owczarek niemiecki spełnia się wyłącznie w sportach obronnych - poważnie? POWAŻNIE? Pojawiło się kilka rozsądnych osób, twierdzących, że no jakby nie patrzeć, to pies w założeniu wszechstronny ma być, ale myślę, że każdy ma dostatecznie duże doświadczenie w internetowych gównoburzach, żeby wyobrazić sobie, jak nierówne były proporcje głosów w tej dyskusji.

Ze wstydem przyznaję, że też czasem daję sobie prawo do oceniania wyborów innych - ale to absolutnie nie znaczy, że to prawo mam. I naprawdę czym innym jest żałować owczarka, który gnije za płotem  heblujac dziób na wszystko, co się rusza, a czym innym użalać się nad owczarkiem, który budzi się z panem, radośnie pomaga mu przy krowach, bawi się z jego dziećmi, a wieczorem zasypia obok, zmęczony i zadowolony, znający podstawowe komendy i zasady obowiązujące w jego domu, ale nie mający pojęcia o tym, jak regulaminowo oszczekać pozoranta.*

*Tak, wiem, że to o wiele rzadszy obrazek, ale serio, serio - zdarza się.